środa, 29 kwietnia 2015

Dayna Stephens Quintet / Sextet with Walter Smith III "Reminiscent", Criss Cross Jazz 2015, CCJ1377

Dayna Stephens Quintet / Sextet with Walter Smith III "Reminiscent", Criss Cross Jazz 2015, CCJ1377
Nie tak dawno - w lutym tego roku obiegła internet wieść - o organizacji koncertu dobroczynnego oraz akcji crowdfundingowej na rzecz wsparcia amerykańskiego saksofonisty, kompozytora Dayny Stephensa. Od dłuższego bowiem czasu oczekuje on na przeszczep nerki i muzycy oraz przyjaciele Stephensa postanowili wesprzeć go w chorobie i cierpieniu w ten właśnie sposób. Tak się stało, że ta wiadomość niemal zbiegła się z premierą nowego albumu muzyka, nagraną w sekstecie trzecią jego realizacją dla oficyny Criss Cross.

Dayna urodził się 1978 roku. Jest on nie tylko saksofonistą jazzowym, ale i kompozytorem. Wykonywał wspólnie z wieloma czołowymi artystami nowoczesnego jazzu. W ubiegłym roku mogliśmy go usłyszeć min. na płycie "Life Forum" Geralda Clytona. W swojej dyskografii ma pięć autorskich albumów, ostatni "Peace" (także z ubiegłego roku) został zarejestrowany u boku gitarzysty Juliana Lage'a, pianisty Brada Mehldaua oraz drumera Erica Harlanda.

Tym razem jednak postanowił on sięgnąć do tradycji "saksofonowych bitew". Do legendy przeszły te, jakie toczyli ze sobą Lester Young i Coleman Hawkins, gdy - jeszcze w Kansas City - grali razem w big bandzie Counta Basie'ego. Znakomitą tego ilustracją stanowił choćby film Altmana "Kansas City". Znakomitą, ale z jednym wyjątkiem - wtedy te pojedynki mistrzów mogły trwać czasem i kilka godzin, a i tak często pozostawały nierozstrzygnięte. Oczywiście współczesny słuchacz nie jest w stanie ani poświęcić kilku godzin na śledzenie "bitwy na saksofony i solowe popisy improwizatorów", nie mówiąc o tym, że świat dziś po prostu "toczy się" szybciej, a muzyka nie jest z tego niestety wyłączona. Ludzka percepcja po prostu się zmienia i nic nie jesteśmy w stanie na tom poradzić.

Dayna Stephens
Niemniej próba Stephensa - sięgnięcia do tej dawnej tradycji - zasługuje na uwagę, bo efektem jest znakomita, piękna płyta. Jako swojego partnera i "przeciwnika" w jednej osobie zaprosił on do tego nagrania Waltera Smitha III. I - muszę przyznać - wybór ten jest doskonały. Bo Smith to muzyk z jednej strony mocno osadzony w jazzowej tradycji, z drugiej - bardzo otwarty na to, co w muzyce nowe. Jest absolwentem Berklee School of Music, gdzie studiował - co ciekawe - nie saksofon czy kompozycję, ale edukację muzyczną. Jest on jednak muzykiem odmienny od ekstrawertycznego Stephensa, silnie skierowany do wewnątrz. Ale jest też obdarzony pięknym, głębokim tonem instrumentu i bardzo świadomie to brzmienie wykorzystującym. Słuchając go zawsze mam wrażenie, jakbym przeniósł się do lat pięćdziesiątych czy sześćdziesiątych ubiegłego stulecia, do czasów starego, dobrego jazzu - tyle jest w jego muzyce pasji i siły, umiłowania tradycji i - co ma znaczenie wcale niebagatelne - zwykłej radości grania. 

By zostawić miejsce dla solowych popisów saksofonowych Stephens rozbudował nieco "zaplecze" na tej płycie - nie bez powodu obok fortepianu i rytmicznej sekcji pojawia się tutaj i gitara. Z jednej strony wypełnia to muzyczną przestrzeń - z drugiej pozostawia wiele miejsca dla solistycznych popisów liderów. Muzycy zaproszeni do tego nagrania są także świadomi swojej roli i wywiązują się z niej znakomicie - nie tracą jednak czujności i znakomicie potrafią kontrapunktować poczynienia obu solistów i liderów. Bo tak właśnie należałoby postrzegać tą płytę.

Tyle o tym zawiera ten album - świadomie nic nie piszę o tym "jak". Jak staje się to, co się staje. Jeśli jesteście ciekawi, sięgnijcie po ten album, a na pewno nie będziecie zawiedzeni. Polecam gorąco.
autor: Józef Paprocki


Dayna Stephens: tenor saxophone, soprano saxophone, baritone saxophone
Walter Smith III: tenor saxophone
Aaron Parks: piano
Mike Moreno: guitar
Harish Raghavan: bass
Rodney Green: drums

1. Seems Like Yesterday
2. Isn’t That So?
3. Blue In Green
4. Uncle Jr.
5. A New Beginning
6. New Day
7. Contrafact
8. Our World
9. Walt’s Waltz
10. Blues Up And Down

płyta do nabycia na multikulti.com

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Andrew McCormack / Zack Lober / Colin Stranahan "First Light" Edition Records 2015, EDN1052

Andrew McCormack / Zack Lober / Colin Stranahan "First Light" Edition Records 2015, EDN1052
Andrew McCormack jako kompozytor i pianista zdaje się być w tej chwili u szczytu sił twórczych. Jako sideman jest siłą napędową wielu różnych projektów Kyle'a Eastwooda, Erica Alexandra, Denys'a Baptiste czy Jean Toussanta. Dla wszystkich nich pisze tez kompozycje i koncertuje z nimi. I znajduje także czas dla autorskich projektów, wśród których nie na ostatnim miejscu jest jego trio. I właśnie na nie słuchacze powinni w najbliższych latach zwrócić baczniejszą uwagę.

Na swoim najnowszym albumie "First Light", chociaż osadzone w stylistyce głównego nurtu jazzu jest bardziej otwarte zarówno tonalnie, jak i harmonicznie niż choćby zespoły skandynawskie. Na swojej najnowszej płycie częściej sięga do doświadczeń Keitha Jarretta czy Brada Mehldau, a i również wpływy McCoy'a Tynera czy Andrew Hilla zdają się być tu obecne. Poza "Pannonicą" Theloniousa Monka nie sięga on po jazzowe standardy i pozostaje przy autorskich kompozycjach. I chociaż wszystkie bez wyjątku mają na pierwszy rzut ucha mocno swingujący, tradycyjny charakter, to jednak czuje się w nich podskórne, drzemiące gdzieś głębiej napięcie, a w improwizacjach zachowuje wspominaną przeze mnie wcześniej otwartość. Nie jest top jednak otwartość rodem z free jazzu - ta ma tutaj zupełnie odmienny, stonowany i mieszczący się w jazzowej konwencji charakter. Ale gdy ma się takich muzyków, pełnych inwencji partnerów, to można sobie pozwolić na takie podejście - bez ryzyka miałkości czy też nudy, ale i bez przekraczania estetycznych granic gatunku.

Świetny album po raz kolejny pokazujący jak wiele piękna i zachwytu można wykreować w tak zdawałoby się wyeksploatowanym składzie jak klasyczne trio, jeśli tylko podejdzie się do niego z energią i radością, odrzucając na chwilę skandynawską melancholię. Bardzo!
autor: Józef Paprocki

Andrew McCormack: piano
Zack Lober: double bass
Colin Stranahan: drums

1. Prospect Park 4.08
2. Gotham Soul 7.24
3. Leap of Faith 4.17
4. First Light 5.21
5. Reluctant Gift 4.37
6. Vista 6.48
7. The River 4.49
8. Faith Remembered 2.29
9. Pannonica 6.44




płyta do nabycia na multikulti.com

piątek, 24 kwietnia 2015

Mario Pavone / Matt Mitchell / Tyshawn Sorey "Blue Dialect", Clean Feed 2015, CF319

Mario Pavone / Matt Mitchell / Tyshawn Sorey "Blue Dialect", Clean Feed 2015, CF319 
To wielka radość móc sięgnąć po nowe nagranie kogoś takiego jak Mario Pavone! Przez blisko pięć dekad był on jedną z kluczowych postaci na amerykańskiej scenie jazzowej. Był niemal wszędzie tam gdzie działy się twórcze i kreatywne - grał u boku największych innowatorów i luminarzy jazzu: Paula Bley'a, Billa Dixona, Anthony'ego Braxton, Thomasa Chaplina, Wadady Leo Smith, Marty Ehrlicha, Stevena Bernsteina, Joshu'y Redmana i wielu, wielu innych. Teraz oto możemy go posłuchać w bardzo konwencjonalnym, klasycznym składzie, w którym robi to, co robi najlepiej - grającego we właściwy sobie sposób muzykę niekonwencjonalną, dla której wszakże post-bop jest punktem odniesienia.

Partnerami swoimi uczynił muzyków podobnie myślących i czujących, chociaż kilka dekad młodszych niż on. Pianista Matt Mitchell i perkusista Tyshawn Sorey to instrumentaliści potrafiący "przetworzyć w sekundę pięć tysięcy terabajtów informacji" - tak niegdyś grę pierwszego w nich podsumował trębacz Dave Douglas. Tutaj jest to bardzo, bardzo potrzebne, bowiem "Blue Dialect" to niekończący się strumień idei i pomysłów, ale mający skończoną formę - bo trio potrafi tą formą myśleć i nie zapomina ani na moment, gdzie rozpoczęła się ich wspólna, dźwiękowa podróż. Każdy utwór jest jak historia, mająca wszystko, co potrzeba by słuchacza uwieść i zachwycić. I układa się to wszystko niemal w formę powieści - bo taką dużą formą Maria Pavone i spółka także myśleć potrafią.
autor: Józef Paprocki

Mario Pavone: double bass
Matt Mitchell: piano
Tyshawn Sorey: drums

1. Suitcase in Savannah
2. Xapo
3. Reflections
4. Two One
5. Zines
6. Silver Print
7. Language
8. Trio Dialect
9. Blue



płyta do nabycia na multikulti.com

środa, 22 kwietnia 2015

Sandro Roy "Where I Come From", Skip 2015, SKP91242

Sandro Roy "Where I Come From", Skip 2015, SKP91242
Mimo niezwykle młodego wieku - Sandro Roy urodził się w roku 1994 - jest artystą niezwykle wszechstronnym i wielce cenionym w Niemczech tak przez krytykę, jak i tamtejszą publiczność. Ci pierwsi podkreślają "jego niesamowite spektrum ekspresji i energii, jak i niezwykle emocjonalne podejście do wykonywanej muzyki, ale wolne od pokusy pseudo-romantycznego traktowania roli skrzypiec we współczesnym jazzie i zachowujące zdrowy dystans do sentymentalizmu." Publiczność natomiast widzi w nim młodego chłopaka, obdarzonego niezwykłą, naturalną muzykalnością i wielkim talentem, który kocha to, co robi, a zachowując szacunek dla muzycznej tradycji potrafi tchnąć nowe życie we wszystko za co tylko się zabierze.

Jego debiutancka płyta ma niezwykle celny tytuł "Where I Come From" czyli "Skąd pochodzę". Trafny - bo pokazujący spektrum jego muzycznych fascynacji i zainteresowań. Ale też znakomicie dokumentujący niezwykle umiejętności młodego instrumentalisty, jak i wizję jego muzyki.

Ten urodzony w Augsburgu muzyk, pierwsze lekcje gry na skrzypcach odebrał w wieku siedmiu lat. W wieku lat 13 był już laureatem wielu konkursów dla młodych muzyków. Klasyczne wykształcenie muzyczne odebrał w Monachium, a kursy mistrzowskie ukończył Salzburgu, Bernie i Lichtenbergu. Jego zainteresowania to wszakże nie tylko muzyka klasyczna - wielkim uwielbieniem darzył on bowiem amerykańską, ale i europejską tradycję jazzową, że szczególnym uwzględnieniem tzw. gypsy-swingu. Ten nurt wykształcił się w Paryżu lat trzydziestych i czterdziestych ubiegłego stulecie, zapoczatkowany przez francuskiego gitarzystę o cygańskich korzeniach - Django Reinhardta oraz francuskiego skrzypka Stéphana Grappelli'ego i skupionych wokół nich muzyków Hot Club de France. I ta tradycja jest najmocniej reprezentowana w grze młodego niemieckiego wirtuoza. Ale na płycie nie jest jedyną - bardzo mocno akcentowany jest swing, ten kołyszący, synkopowany, amerykański - Roy porusza się tam niczym ryba w wodzie, ale i bossa nova, słyszalna zwłaszcza w kompozycjach Jobima i Morello.

Mimo włączenia do programu fragmentu kompozycji Jana Sebastiana Bacha pierwsza płyta Sandro Roya nie robi wrażenia eklektycznej - a przy tak dużym spektrum zainteresowań to już nie mało. Gdy dodać do tego jego wirtuozerskie umiejętności, znakomite czucie swingu i umiejętność poruszania się, płynnego i szybkiego, w interakcjach z partnerami to już bardzo, bardzo wiele. Ale - podobno - to i tak nic, gdy dołączy się do tego sceniczną charyzmę młodego Niemca. I tego (koncertów) - mam nadzieję - będziemy mieli okazje spróbować. A płytę - polecam gorąco!
autor: Józef Paprocki

Sandro Roy: violin
Paulo Morello: guitar
Sascha Köhler-Reinhardt: guitar
Joel Lochner: double bass
Jermaine Landsberger: piano
Wolfgang Lackerschmid: vibes

1. J. L. Swing (Sandro Roy)
2. Tune Up (Miles Davis)
3. A Child Is Born (Thad Jones)
4. Someday my prince will come (Frank Churchill)
5. Limehouse Blues (Philip Braham)
6. Triste (Carlos Antonio Jobim)
7. Samba Nr 1 (Paulo Morello)
8. Two for the Road (Henry Mancini)
9. My Favourite Gigue (J.S. Bach)
10. Zigeunerweisen (Pablo Sarasate)
11. Banjo and Fiddle (William Kroll)
12. Caprice Viennois (Fritz Kreisler)
13. Summer 42 (Michel Legrand



płyta do nabycia na multikulti.com

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Chicago / Sao Paulo Underground featuring Pharoah Sanders [Pharoah Sanders / Rob Mazurek / Chad Taylor / Matthew Lux / Mauricio Takara / Guilherme Granado] "Pharoah And The Underground - Spiral Mercury", Clean Feed 2014, CF301.


Chicago / Sao Paulo Underground featuring Pharoah Sanders [Pharoah Sanders / Rob Mazurek / Chad Taylor / Matthew Lux / Mauricio Takara / Guilherme Granado] "Pharoah And The Underground - Spiral Mercury", Clean Feed 2014, CF301.

Rob Mazurek, wywodzący się z New Jersey, potem osiadły w Chicago kornecista, ma w swym dorobku wiele cennych pomysłów muzycznych. Nie dalej jak dekadę temu przywrócił do świata żywych (aktywnych muzycznie) genialnego trębacza Billa Dixona (już wtedy po osiemdziesiątych urodzinach), mając za skuteczne narzędzie swój duży ansambl  Exploding Star Orchestra. Teraz jakby podobna inicjatywa. Zacny Pharoah Sanders, który uczył free jazzu samego Johna Coltrane’a, co prawda dobił dopiero do 75 urodzin, ale i tak mam wrażenie, że świat dawno już o nim zapomniał. A tu gra, ma się dobrze i zgrabnie znaczy tenorem potok smakowitej psychodelii z pogranicza nieśmiertelnego fussion i dekonstruowanego dobrą elektroniką kompetentnego swingu. A za ten niebywale strawny muzyczny sos odpowiada pozornie karkołomne połączenie dwóch najpoważniejszych inicjatyw muzycznych Roba spod szyldu Underground – zimą z perspektywy północnej półkuli raczej Sao Paulo, latem chyba jednak Chicago (nota bene muzyczne iskrzenie wynikające z połączenia walorów obu miast odbyło się w … pięknej Lizbonie). Całość w bardzo przystępny sposób każe nam traktować muzyczny relaks w absolutnie ponowoczesny i łechtający nasz muzyczny intelekt sposób. A zatem tylko kilka drobnych, niegroźnych społecznie wspomagaczy, a ograniczeniem dla Waszego wypoczynku może okazać się jedynie wyobraźnia.
autor: Andrzej Nowak

Pharoah Sanders: tenor saxophone, voice
Rob Mazurek: cornet, electronics, flute, voice
Chad Taylor: drums, mbira
Matthew Lux: bass
Mauricio Takara: cavaquinho, percussion, electronics
Guilherme Granado: synthesizers, samplers, percussion, voice

1. Gna Toom
2. Spiral Mercury
3. Blue Sparks From Her
4. Asasumamehn
5. Pigeon
6. Jagoda's Dream
7. The Ghost Zoo



płyta do nabycia na multikulti.com

piątek, 17 kwietnia 2015

East-West Collective [Didier Petit / Larry Ochs / Miya Masaoka / Xu Fengxia / Sylvain Kassap] "Humeurs", Rogue ART 2014, ROG0054

East-West Collective [Didier Petit / Larry Ochs / Miya Masaoka / Xu Fengxia / Sylvain Kassap] "Humeurs", Rogue ART 2014, ROG0054
Przedziwne to połączenie osobowości i dźwięków. Miya Masaoka (amerykańska wirtuozka koto o japońskich wszakże korzeniach) oraz pochodząca z Chin Xu Fengxia (grająca na chińskim instrumencie ludowym guzheng, będącym pierwowzorem japońskiego koto) łączą swoje siły z francusko-amerykańskim trio Didier Petit / Larry Ochs / Sylvain Kassap.

Muzyka znajdująca się na płycie jest w pełni improwizowana, ale wcale nie ma charakteru dźwiękowego kolażu czy przypadkowego spotkania choćby i wybitnych instrumentalistów. Niezwykle przemyślana w formie i będąca efektem trwającej blisko dwa lata współpracy sprawia raczej wrażenie zakomponowanej niż powstałej w wyniku spotkania równych sobie improwizatorów. Bardzo silnie odciska się na muzyce wschodnie pochodzenie obu wirtuozek oraz ich instrumentów. Obie też świadomie podkreślają taki charakter, różniąc się jednak nieco w podejściu do muzycznej materii. Rzewne, nieco przeciągłe i archaiczne brzmienie guzhengu jest jakby skontrowane intensywnym , i energetycznych, ale pozbawionych pogłosu dźwiękiem koto. Dzięki tej subtelnej różnicy, partie instrumentów nie zlewają się to w jedną dźwiękową magmę, ale możemy śledzić dialogi obu Pań, do których włączają się pozostali instrumentaliści.

East-West Collective
Ci czerpią jednak o wiele więcej tak z jazzowej, jak i współczesnej zachodniej tradycji, będąc przez prawie cały czas kontrastem dla przywołujących dalekowschodnie brzmienia artystek. Najczęściej do jazzowej tradycji sięga Larry Ochs, grając tutaj długą, przeciągłą frazą przywodzącą na myśl brzmienie instrumentów Petera Brotzmanna, ale bez agresji i drapieżności tak charakterystycznej dla niemieckiego muzyka. Gra Sylvaina Kassapa natomiast częściej przywodzi na myśl free improv - o wiele więcej u niego zgrzytów, przedęć czy sonorystycznych zagrywek. Zwłaszcza grając w wysokich rejestrach Kassap puszcza wodze swej nieokiełznanej fantazji wydobywając z instrumentu dźwięki dosyć niezwykłe. Jednak muzyka na tej płycie rozpadła by się na dwie odmienne tradycje nałożone tylko na siebie, gdyby nie wiolonczelista Didier Petit. To za jego sprawą ma ona tak niezwykły i jednorodny charakter. Pozostając bowiem jakby w obu światach - East jak i West - potrafi on otworzyć je na siebie. To właśnie jego gra jest zwornikiem poczynań instrumentalistów, to on nadaje muzyce niezwykły kształt i brzmienie. Sprawia, iż nie jest to spotkanie odmiennych światów brzmieniowych, ale jedna, spójna i zwarta całość.

Świetne, fascynujące i ożywcze nagranie, będące zupełnie nowych tchnienie w nieco zastanym świecie improwizowanej awangardy!
autor: Marek Zając

Didier Petit: cello, voice
Larry Ochs: tenor saxophone, sopranino saxophone
Miya Masaoka: koto
Xu Fengxia: guzheng, voice
Sylvain Kassap: clarinets

1. Mountain (7:06)
2. Wine (8:59)
3. Humeur du Dessous (5:02)
4. By Any Other Name (for William Kentridge) (15:06)
5. Humeur de Terre (4:10)
6. Road (7:16)
7. Humeur de l'Esprit (5:51)



płyta do nabycia na multikulti.com

czwartek, 16 kwietnia 2015

Adam Lane Full Throttle Orchestra [Adam Lane / Nate Wooley / Susana Santos Silva / Reut Regev / David Bindman / Avram Fefer / Matt Bauder / Igal Foni] "Live In Ljubljana", Clean Feed 2014, CF307

Adam Lane Full Throttle Orchestra [Adam Lane / Nate Wooley / Susana Santos Silva / Reut Regev / David Bindman / Avram Fefer / Matt Bauder / Igal Foni] "Live In Ljubljana", Clean Feed 2014, CF307


Jeśli lubicie stare bopowe orkiestry, a nawet – w głębokiej tajemnicy przed rodziną i przyjaciółmi - po nocach zasłuchujecie się w prastare swingowe petardy wypuszczone spod pachy Duke’a Ellingtona, mam dla Was naprawdę dobrą wiadomość. Od dziś nie będziecie musieli kryć się z prawdziwą miłością Waszego życia, co więcej, jak każdy ponowoczesny obywatel ponowoczesnego świata będziecie mogli dygotać bioderkami przy absolutnej świeżynce. Czwarte ujawnienie dużego składu basisty zza wielkiej wody Adama Lane’a – Full Throttle Orchestra - da Wam tę niezaprzeczalną szansę! Bezkompromisowy, dynamiczny bas głównego bohatera (śmiało może zdzierać parkiet niczym onegdaj Bill Laswell w Kongresowej), cały czas w pełnym biegu, stosowna, motoryczna perkusja i sześć piekielnie swingujących dęciaków. Do tego sprawnie ułożone kompozycje (jest do czego tupać, jest co podśpiewać) i możemy już ruszać w szaleńczy taniec do bladego świtu. Dla koneserów i domorosłych erudytów ważna wiadomość budująca ego melomana – wśród swingmenów takie nazwiska jak Nate Wooley, Mat Bauder i Avram Fefer, a i dwie nieznane mi bliżej panny w kusych spodniczkach. Całość zarejestrowana na koncercie w Lubljanie w 2012r. Od początku do końca jest nam smakowicie i niechaj biodra wyniosą nas na wyżyny tanecznej samorealizacji. Migiem na parkiet!
autor: Andrzej Nowak

Nate Wooley: trumpet
Susana Santos Silva: trumpet
Reut Regev: trombone
David Bindman: tenor saxophone, soprano saxophone
Avram Fefer: alto saxophone
Matt Bauder: baritone saxophone
Adam Lane: bass
Igal Foni: drums

1. Power Lines / Feeling Blue-Ish (solos: Matt, Avram, David)
2. Empire Of Music (The One) (solos: Nate, Reut, Avram)
3. Sanctum (solos: Adam, David, Susana)
4. Multiply Then Divide (solos: Reut, Avram, Nate, The Brass)
5. Ashcan Rantings (solos: Adam, Matt, Avram, Igal)
6. Power Lines / Blues For Eddie (solos: Matt, Avram, David)



płyta do nabycia na multikulti.com

środa, 15 kwietnia 2015

Chris Lightcap’s Bigmouth [Chris Lightcap / Craig Taborn / Tony Malaby / Chris Cheek / Gerald Cleaver] "Epicenter", Clean Feed 2015, CF315

Chris Lightcap’s Bigmouth [Chris Lightcap / Craig Taborn / Tony Malaby / Chris Cheek / Gerald Cleaver] "Epicenter", Clean Feed 2015, CF315
Aż dziw, że to dopiero czwarta autorska płyta tego muzyka (po 'Lay-Up' z 2000, 'Bigmouth' z 2002 i 'Deluxe' z 2010 roku). Z drugiej strony aktywność Lightcapa jako sidemana budzi niekłamany podziw, współpraca z takimi tuzami jazzu jak Anthony Braxton, Marc Ribot, Tomasz Stanko, Anthony Coleman, Regina Carter, Joe Morris, Rob Brown czy Matt Wilson, ale też z klasycznym skrzypkiem Joshua Bellem czy avant-popowym The Swell Season Markety Irglovej i Glena Hansarda musi zajmować mnóstwo czasu, którego brakuje na własne projekty.

Chris Lightcap
Siedem własnych kompozycji lidera, wypełniających krążek 'Epicenter', mozna określić jako modern jazz z chrakterem. Są one raczej skupione na wyeksponowaniu możliwości komunikacyjnych członków formacji niż na wyrąbywaniu nowej artystycznej drogi. Dwa saksofony, Chris Cheek (ma za sobą współpracę z m.in. Paulem Motianem czy Charlie Haden Liberation Music Orchestra) i Tony Malaby (saksofonista z artystycznym adhd, od Marty'ego Ehrlicha po Michela Portala, od Satoko Fujii po Kris Davis, od Wadada Leo Smitha i Williama Parkera po Paul Motian Band), do tego fantastyczne klasyczne trio w składzie Craig Taborn na wurlizerze i fortepianie, Gerald Cleaver za perkusją i lider, Chris Lightcap na kontrabasie (plus akustyczna gitara i organy w utworze 2).

Współbrzmienie, to głównie zajmuje muzyków, o tym jest ta płyta, a trzeba wiedzieć, że są tutaj mistrzami sami dla siebie. Ten skład gra ze sobą od wielu już lat, w wywiadach Chris Lightcap prowokacyjnie mawia, że gdy zbierał ponad 10 lat temu swój zespół, nie sądził, że przerodzi się to w trwały muzyczny byt, chciał po prostu "zebrać wszystkich do kupy, razem się zabawić i zobaczyć co z tego wyniknie". A wynikło po raz kolejny coś nadzwyczajnego, bogate brzmienie zespołu, porywająca energia, doskonale zestrojona sekcja rytmiczna z organami Taborna wespół z dwoma, raz z namysłem konwersującymi, raz przekrzykującymi się, raz grającymi jak orkiestra saksofonami, wszystko to sprawia, że Bigmouth, jest dzisiaj jedną z najciekawszych formacji kreatywnego jazzu.

Na koniec tylko dodam, że płyta zawiera jeszcze jeden utwór, zamykający tą przemyślaną opowieść, jest to utwór, który dla wielu mógłby być hymnem Nowego Jorku, autorstwa nieocenionego Lou Reeda 'All Tomorrow’s Parties' z epokowej płyty 'Velvet Underground & Nico', zagrany tutaj z brutalną wręcz energią.
Wspaniałe zakończenie wspaniałej płyty!
autor: Andrzej Fikus

Chris Lightcap: double bass, acoustic guitars (1), organ (1)
Craig Taborn: Wurlitzer electric piano (1-3, 6, 7), piano (4-5, 8), organ (1)
Tony Malaby: tenor saxophone
Chris Cheek: tenor saxophone
Gerald Cleaver: drums, percussion

1. Nine South
2. White Horse
3. Epicenter
4. Arthur Avenue
5. Down East
6. Stillwell
7. Stone by Stone
8. All Tomorrow's Parties


płyta do nabycia na multikulti.com

wtorek, 14 kwietnia 2015

Peter Brötzmann / John Edwards / Steve Noble "Soulfood Available", Clean Feed 2014, CF316

Peter Brötzmann / John Edwards / Steve Noble "Soulfood Available", Clean Feed 2014, CF316

Ostatni żyjący mohikanin free jazzu – Peter Brotzmann, 74 lata na karku - ma się świetnie i to nie jedyna dobra wiadomość, jaka dociera do nas przy okazji odsłuchu koncertu jego tria na Festiwalu w Lubljanie w roku 2013 (kolejna udana kooperacja tegoż festiwalu i portugalskiego Clean Feed). Szczęśliwie – przynajmniej  dla niżej podpisanego – Brotzmann ostatnimi czasy bardzo chętnie w trakcie swych koncertowych podróży korzysta z brytyjskiego zaciągu improwizatorów. To bodaj trzecia już jego płyta z udziałem sprawnego i błyskotliwego perkusisty Steve’a Noble’a (m.in. płyta w duecie), a druga z udziałem jednego z absolutnie ekstraklasowych brytyjskich basistów - Johna Edwardsa (poprzednia w kwartecie, także z udziałem wibrafonisty Jasona Adasiewicza). Sam fakt uczestnictwa w dziele Brotzmanna tak kompetentnych kompanów powoduje, iż omawiany krążek winien bezkompromisowo trafić do Waszych odtwarzaczy (a i często do nich powracać). Co prawda w grze samego Petera (tenor, alt, klarnet i tarogato) nie odnajdujemy już od dawna niczego, czego byśmy się nie spodziewali, jednakże energia serca i pot na karku naszego bohatera z racji wieku winny budzić coraz większy szacunek. I niech tak już pozostanie po kres jego dni. Koncert trwa blisko godzinę i nie ma w nim zbędnych dialogów.
autor: Andrzej Nowak

Peter Brötzmann: tenor saxophone, alto saxophone, b-flat clarinet, tarogato
John Edwards: double bass
Steve Noble: drums

1. Soulfood Available 43:36
2. Don’t Fly Away 8:00
3. Nail Dogs by Ears 6:44



płyta do nabycia na multikulti.com

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Omar Sosa Afro Cuban Quartet "Ilé" Skip 2015, SKP91262.

Omar Sosa Afro Cuban Quartet "Ilé" Skip 2015, SKP91262.
Najnowsza płyta niezwykle utytułowanego i cenionego pianisty Omara Sosy to niezwykła podróż po latynoskim jazzie. Przy czym słowo "latynoski" należy rozumieć raczej jako kultury kontekst niż gatunkową przynależność. Ale jest on istotny dla lidera i kulis powstania tej muzyki, która z potocznie rozumianym latin jazzem wiele wspólnego nie ma. Nie jest to, broń Boże, zarzut, bo płyta zachwyca od pierwszych dźwięków.

To płyta nostalgiczna i melancholijna. Omar Sosa - jak sam przyznaje - powraca tu do dźwięków swojej młodości (przełomu lat 80- i 90-tych ubiegłego wieku - Sosa wyemigrował z Kuby w roku 1993); do lat, gdy rozpoczynał poważne słuchanie muzyki i rozsmakowywał się w dźwiękach Pancho Quinto, Rubéna Gonzáleza, Rosa Machito, Benny More'a, Arsenio, Cachao, Lili Martinez, Peruchina czy Chucho Valdésa i Irakere. Ale ten "powrót" nie oznacza sięgnięcia po muzykę tamtego czasu i tamtych twórców. Nie oznacza nawet odwołania wprost do muzycznych motywów i rytmów tamtej epoki (chociaż pojawiają się one gdzieniegdzie w niezwykle delikatny i przefiltrowany przez współczesną wrażliwość sposób - np. w "Mentiras Enemigas" czy "Dame La Luz"). Oznacza raczej spojrzenie wstecz z nostalgią i tęsknotą, w takim smutnym, niemal skandynawskim stylu. Sporo tu za to odwołań do głębszych, afrykańskich tradycji, jakby Sosa chciał poszukiwać źródeł muzyki miejsc w których się urodził. Pobrzmiewa to przede wszystkim w wokalnych partiach - może nie w "Mentiras Enemigas" gdzie wokalna partia zdaje się raczej wywiedziona z muzyki flamenco - ale w "D Vuelta" czy "Old Afro a Baba" od pierwszej nuty przywodzą na myśl gorącą Afrykę.

Te partie nie są zresztą tylko śpiewane, zdarzają się i melorecytacje, lecz odwołań do hiphopu na tej płycie - co wcześniej zdarzało się w muzyce Omara Sosy - właściwie nie ma. Nie oznacza, że rezygnuje on tak jak na płycie "Senses" ze współczesnych, charakterystycznych dla siebie brzmień i form czy instrumentarium - sampling i syntezatory obecne są w tym nagraniu, ale mają niezwykle delikatny charakter - są raczej przyprawą niż głównym daniem. W dodatku podaną z wyjątkowym wyczuciem i elegancją. Brzmienie nie razi, a w połączeniu z saksofonem czy też delikatnie funkującym basem brzmi naprawdę świetnie.

Sam mistrz zdaje się być w świetnej formie - czy to jako kompozytor czy instrumentalista, czy też band lider. Partie fortepianu nagrane są z niezwykłą dbałością o każdy dźwiękowy detal, kompozycje zaskakują tak różnorodnością jak i nieprzewidywalnością zwrotów akcji i formy, a całość muzyki układa się w piękną, ciepłem i nastrojem zabarwioną podróż. Muzyka która nie nuży i do której wraca się nie z przyjemność, a z prawdziwym utęsknieniem!
autor: Józef Paprocki


Omar Sosa: grand piano, Fender Rhodes, Motif ES8, samplers, programming, vocal 
Ernesto Simpson: drums, vocal, kalimba 
Childo Tomas: electric bass, kalimba, vocal
Leandro Saint-Hill: alto saxophone, soprano saxophone, flute, clarinet, vocal

Marvin Sewell: guitars (1, 4, 7, 8, 12)
José "El Salao" Martín: vocals (4, 12, 13)
Kokayi: vocals (1, 7)
Zogaros: vocals (1, 6)
Lazaro Ross: vocal sample (7)
Pedro Martinez: percussion (4, 6, 7, 8, 12, 13)
Yosvany Terry: soprano saxophone (2, 5, 9, 11), chekere (5)
Eladio "Don Pancho" Terry: chekere (2, 9)
Carlos "El Vikingo" Ronda: palmas (1, 4, 8, 11, 12, 13), cajón (1, 11)

1. A Love Lost
2. Momento I
3. 4 U
4. Mentiras Enemigas
5. Momento II
6. D Vuelta
7. Old Afro A Baba
8. Dame La Luz
9. Momento III
10. Sad Meeting
11. Momento IV
12. La Tarde
13. Mi Conga
14. A Love Lost Reprise


płyta do nabycia na multikulti.com

czwartek, 9 kwietnia 2015

Angles 9 "Injuries", Clean Feed 2014, CF303

Angles 9 "Injuries", Clean Feed 2014, CF303

Pilnym słuchaczom, tudzież wnikliwym obserwatorom katalogu portugalskiego Cleen Feed nazwisko Martina Kuchena, szwedzkiego alcisty i tenorzysty jest z pewnością nieobce, być może całkiem często poświęcają oni wolne od codziennego znoju chwile na eksplorację jego muzyki. Angles to formacja, w której Kuchen realizuje się przede wszystkim jako kompozytor (wszak znamy wiele jego absolutnie free improv ujawnień). Rzeczone Angles miało już kilka edycji, ta z dodaną w tytule „dziewiątką” jest drugą. I bez zbędnych wstępów bezczelnie zaripostuję – absolutnie najlepszą! „Dziewiątka” nie bez kozery – za muzyczny efekt końcowy odpowiada dziewięciu instrumentalistów, w tym w większości doskonale nam znani skandynawscy muzycy. Sekcja Berthling-Werliin to baza dla zaiste rockowych peregrynacji Matsa Gustafssona pod tytułem wykonawczym Fire, trąbka Magnusa Broo towarzyszy nam do lat przy okazji piekielnie precyzyjnej mainstreamowej maszyny Atomic, a i nazwiska pozostałych Anglesów nie są nam zupełnie nieznane (łącznie dwa instrumenty harmoniczne, pięć dęciaków i sekcja – tak dla porządku). Ale do rzeczy! Jeśli lubicie jasno i sprawnie zarysowany temat (jeden z tych, który całkiem serio chcielibyście zanucić przy porannym goleniu, po upojnej nocy z najlepszą z Waszych kochanek lub kochanków), temat, który dewastowany niczym nieograniczoną wyobraźnią kompetentnych improwizatorów skutecznie zryje i przeczyści Wasze przedmóżdże, a potem pozwoli przeżyć kolejny dzień korporacyjnej śmierci za życia, to Injuries (mimo, iż tytuł brzmi złowieszczo!) sprawi, że trafiliście pod właściwy adres. Piękna płyta! Uwaga – można tańczyć, zwłaszcza przy I’ve been lied to! I koniecznie dokładnie przyjrzyjcie się czarno-białym zdjęciom na okładce i sugestywnemu liner notes samego Kuchena: Większość z nas pozostaje obok, nie idziemy, nie możemy, pozostajemy w miejscu, większość z nas pozostaje…
autor: Andrzej Nowak

Alexander Zethson: piano
Andreas Werliin: drums
Eirik Hegdal: baritone saxophone
Goran Kajfes: cornet
Johan Berthling: bass
Magnus Broo: trumpet
Martin Küchen: alto saxophones, tenor saxophones
Mats Aleklint: trombone
Mattias Stahl: vibes

1. European Boogie 7:10
2. Eti 10:52
3. A Desert on Fire, A Forest / I've Been Lied To 22:40
4. Ubabba 6:53
5. In Our Midst 10:37
6. Injuries 12:42
7. Compartmentalization 5:38


płyta do kupienia na multikulti.com

wtorek, 7 kwietnia 2015

Sonore [Peter Brötzmann / Mats Gustafsson / Ken Vandermark] "Call Before You Dig. Loft / Koln", Okka Disk 2009, OD12083


Sonore [Peter Brötzmann / Mats Gustafsson / Ken Vandermark] "Call Before You Dig. Loft / Koln", Okka Disk 2009, OD12083
Najnowszy album super-tria Sonore to ponad dwie godziny muzyki mieniącej się najprzeróżniejszymi odcieniami - od dzikiego, znanego z wcześniejszych produkcji lidera Petera Brötzmanna, i partnerujących mu Matsa Gustafssona i Kena Vandermarka, wrzasku, zgiełku i furii, po chwilami nostalgiczne wręcz zamyślenie i elementy muzycznej melancholii. Brötzmann nigdy jednak nie pozwala sobie i partnerom przekroczyć granicy, poza którą możemy muzykę nazwać piękną czy pełną harmonii - w klasycznym rozumieniu tych słów.

Sesja nagraniowa została zrealizowana pod koniec europejskiej trasy tria ( w trakcie niej muzycy grali również w naszym kraj: w Słupsku, Krakowie i Poznaniu). "Call Before You Dig" to album dwupłytowy, nagrany w dniach 12-13 grudnia 2008 roku w kolońskim klubie Loft. Przy czym pierwsza płyta to nagranie koncertowe, na drugiej natomiast koncertowa salka potraktowana została jak klasyczne nagraniowe studio - materiał zarejestrowano bez udziału publiczności. Takie zestawienie daje obraz odmienności dwóch sytuacji - koncertu i studia; pokazuje, w jaki sposób publiczność - sama jej obecność, gdyż dla nas jej reakcja pozostaje prawie niesłyszalna (starannie usunięto tutaj - na ile to było możliwe - wszelkie oklaski i inne dźwięki niepochodzące od muzyków) - odmienia muzykę trójki improwizatorów. Koncertowe improwizacje są długie, często (np. "Charged By The Ponds"czy "Mailbox For An Attic") trwają po kilkanaście minut, muzycy rozwijają kolejne wyimprowizowane motywy (Peter wprowadza w "Sake-Horn" także temat komponowany) powoli, często nawzajem sobie je dekonstruując - tak by muzyka wciąż pozostawała pełną napięcia. Nawet gdy grają tematy, o których możemy powiedzieć, że są balladowe (Vandermark na basowym klarnecie w "Mountains Of Love" czy Brötzmann w "Shake-Horn"), napięcie nie opada, ale niczym chwilę przed burzą, pozostaje niemal namacalnie obecne.

Studyjna płyta przynosi natomiast utwory zdecydowanie krótsze (tylko jeden spośród siedemnastu przekracza pięć minut) i siłą rzeczy są raczej szkicami - brak tu miejsca dla długich improwizacji solowych, a batalie zbiorowe są niezwykle esencjonalne. W "Hardline Drawling" (rozpoczętym niewiarygodną partią tarogato Brötzmanna) czy "Rat Bag" (gdzie niezwykle mocne tempo narzuca od pierwszych dźwięków rozwibrowany klarnet Vandermarka) triowe improwizacje są niezwykle intensywne, ale też wygasają nagle - w tym drugim utworze przechodzą w spokojną, pełną nostalgii balladę rozburzaną i ponownie "nakręcaną" chrapliwym brzmieniem instrumentu Mistrza z Wuppertalu. Na drugim albumie zdecydowanie większą rolę odgrywa w muzyce cisza - na przykład w "A Letter From The Past" czy "Blue Stone". Pierwszy też raz sięgają muzycy po komponowany temat kogoś spoza tria - "Iranic" Jimmy'ego Giuffre staje się jednak pretekstem do stoczenia jeszcze jednej potyczki zamkniętej kilkoma taktami tematu. Podobnie rzecz się ma z kompozycją Brötzmanna "Dark Clud Blues", chociaż tutaj właściwie nie dochodzi do zbiorowego paroksyzmu - cały utwór jest raczej stonowany. Płytę kończy mocny i niezwykły akcent - "Hard To Believe But Goud To Know", w którym Mats gra na bartonie, Ken - na klarnecie basowym, a Peter na basowym saksofonie. Intensywny, gorący, żarliwy "krzyk" instrumentalistów zostaje wyciszony mniej więcej minutę przed końcem i płyta kończy się kilkoma taktami niskich dźwięków zmierzających w stronę ciszy, by za chwilkę ją "przekroczyć", i zostawić nas z nią sam na sam. Jakby chcieli odejść niezauważeni.

Muzyka tutaj jest demokratyczna - każdy z muzyków ma wpływ na to jak ona się potoczy, w którą stronę pójdzie, współtworzy ją. Ale nie w pełni - najważniejszym jej składnikiem jest bowiem Peter Brötzmann. To on kieruje i rozdziela; decyduje, kiedy można wprowadzić komponowany temat (jak choćby w "Sake-Horn"), a kiedy rozbić strukturę, bo właśnie zaczyna się robić "pięknie". Porównując tą płytę z wcześniejszymi nagraniami zespołu jest ona w moim odczuciu bardziej komunikatywna (jeżeli w przypadku Sonore można w ogóle stosować taką hierarchię). Zmieniło się nieco nastawienie poszczególnych muzyków - Peter Brötzmann zdaje się mocniej akcentować elementy melodyczne, Mats Gustafsson słabiej zaznacza swoją muzyczną obecność, co zdecydowanie wpływa na kolektywny charakter muzyki tria. Tym samym Ken Vandermark - wcześniej ten, który wyznaczał granicę dzikiej improwizacji, próbował ją w jakiś sposób kiełznać i znaleźć język komunikacji z partnerami czy choćby płaszczyznę komunikacji, ma większą swobodę ruchu i może błysnąć - zwłaszcza, gdy chwyta za klarnet.

Mikołaj Trzaska mówił mi rok temu o Brötzmannie, że "gra on w tej chwili rzeczy niewiarygodne". I rzeczywiście, słuchając koncertów przed rokiem, zeszłym tygodniu czy podwójnego albumu teraz nie mogę oprzeć się wrażeniu tego, że jest to Jego "opus magnum". Wciąż pozostaje sobą, muzykiem bezkompromisowym, nie wchodzącym na żadne układy czy to z publicznością czy muzycznym biznesem, ale również z sobą samym. Wierzącym w słuchaczy i stawiającym im równie wysokie - jak samemu sobie - wymagania. A równocześnie czas zdaje się przydawać mu głębi, wygładzać nieco oblicze i czynić go jeszcze "piękniejszym" (choć równie dzikim i wolnym) niż w przeszłości.
autor: Wawrzyniec Mąkinia

Peter Brötzmann: alto saxophone, tenor saxophone, bass saxophone, tarogato, b-flat clarinet
Mats Gustafsson: tenor saxophone, baritone saxophone, b-flat clarinet, bass clarinet
Ken Vandermark: tenor saxophone, baritone saxophone, flutophone

CD 1 [concert 12/12/2008]:
1. The Cliff
2. Mountains of Love
3. Shake-Horn
4. Unreconized Reflections
5. Charged By The Pounds
6. Mailbox for an Attic
7. Call Before You Dig

CD 2 [studio 13/12/2009]
1. The Ravens Cry At Dawn
2. Better A Bird Than A Cow
3. Human Fact
4. Iranic / J.Giuffre
5. A Letter From A Past
6. The Bitter The Better
7. The Longer The Lieber
8. Birds Of The Underworld
9. Waiting For The Dancing Bear
10. A Dyed String
11. Hellpig
12. Zipper Backwards
13. Dark Cloud Blues
14. Bluestone
15. Hardline Drawing
16. Rat Bag
17. Hard To Believe But Good To Know


płyta do kupienia na multikulti.com

piątek, 3 kwietnia 2015

Tony Malaby's Tamarindo Trio [Nasheet Waits / Tony Malaby / William Parker] "Somos Agua", Clean Feed 2014, CF304

Tony Malaby's Tamarindo Trio [Nasheet Waits / Tony Malaby / William Parker] "Somos Agua", Clean Feed 2014, CF304.
Tony Malaby – niebywale kompetentny saksofonista z Nowego Jorku - towarzyszy naszym free jazzowym podróżom od lat. Nie rzadko w cieniu, nie zawsze na pierwszej linii frontu. Być może nigdy nie zaliczymy go do grona geniuszy tenoru, tudzież sopranu, jakkolwiek w kaście wyjątkowo sprawnych rzemieślników umieszczamy go od dawien dawna. Tamarindo to pomysł muzykowania w trio z przyjaciółmi, na bazie wcześniej zarysowanych pomysłów na stosunkowo swobodne improwizacje (po prawdzie pierwsza edycja tej formacji dokonała się w kwartecie, z udziałem samego Wadady Leo Smitha). A przyjaciół Malaby ma wyjątkowych. Kontrabasista William Parker nie wymaga jakichkolwiek rekomendacji (prywatnie z ogromną radością odnajduję go świetnej formie na Samos Aqua), zaś Nasheet Waits, jego partner w dziele dopełniania muzycznej przestrzeni, precyzyjny i oszczędny drummer nieco młodszego pokolenia, niebawem także wejdzie na podobny Parkerowi poziom naszej muzycznej akceptacji. Siedem odcinków muzycznych, które śmiało umilą Wam niejedną trudną chwilę codziennej egzystencjalnej tułaczki.
autor: Andrzej Nowak

Nasheet Waits: drums
Tony Malaby: saxophone
William Parker: bass

1. Mule Skinner 5:46
2. Loretto 5:50
3. *matik-Matik* 6:00
4. Can't Find You... 13:12
5. Bitter Dream 8:34
6. Little Head 5:20
7. Somos Agua 10:24 


płyta do kupienie na multikulti.com